Nie było mnie tu trzy miesiące... Ponad trzy miesiące. Niektórzy - być może - stęsknili się nieco. No, ale cóż, bywa. Ostatnio wiele się dzieje. Ale wrócę na chwilę do przeszłości - nie tak bardzo odległej. Pierwsze miesiące na parafii za mną. Pierwsze kapłańskie Boże Narodzenie. Pierwsza kapłańska kolęda. Mówiąc krótko - wiele razy miałem pierwszy raz. No bo przecież księdzem jestem dziewięć miesięcy.
Od kilkunastu dni wiemy o decyzji Benedykta XVI. Media oczywiście robią sensację. Nie dziwię się, bo przecież nie jest czymś powszechnym, aby papież ustępował. Ale dziwi mnie - choć może też nie - że próbuje się insynuować o powodach rezygnacji. Ojciec Święty za powód rezygnacji podał dobro Kościoła, któremu nie jest w stanie służyć z powodu stanu zdrowia. Ojciec Święty jest już od kilkunastu minut w Castel Gandolfo, gdzie spędzi najbliższe dwa miesiące. Odchodzi mój Papież. Papież, za którego pontyfikatu rozpocząłem formację w seminarium. Papież, za którego pontyfikatu zostałem wyświęcony na diakona i prezbitera. Papież, którego raz w życiu widziałem na żywo... Ale mój Papież - Pasterz mojego Kościoła. Modlę się za Niego, niech Bóg wynagrodzi trud, który włożył w prowadzenie Kościoła Powszechnego. Cóż więcej dziś napisać? Nic. Tak po prostu nic - tylko jedno słowo: DZIĘKUJĘ!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz!