niedziela, 17 marca 2019

Piotr - Wierność - Kazanie pasyjne

„Wychowałem się w rodzinie katolickiej, byłem nawet ministrantem. Na pewnym forum internetowym napisałem, iż nie zgadzam się z wieloma dogmatami ustanowionymi przez Kościół Rzymskokatolicki, wypominając mu jego historię, skandale. Wyraziłem także swoją negatywną opinię na temat działalności kleru. Z niektórymi słowami przesadziłem, ale czasu już nie cofnę.
Wysłałem link z forum znajomemu księdzu, aby nawiązać dyskusję. Jednak on się obraził, wyrzucił mnie z ministranctwa i wpiął wypowiedź do kartotek parafialnych. Następnego dnia miałem spotkanie w cztery oczy z opiekunem ministrantów i dowiedziałem się, m.in. że nie jestem już formalnie katolikiem, gdyż wyparłem się wiary (czyli dokonałem apostazji).
Parę miesięcy później podczas rozmowy z wyżej wymienionym księdzem dowiedziałem się, że wyparłem się wiary nieformalnie i jeśli chcę to mogę to zrobić przed proboszczem.
W międzyczasie zostałem członkiem jednego z protestanckich Kościołów w moim mieście. Udałem się do proboszcza i dowiedziałem się, że akt apostazji mogę dokonać przy obecności dwóch świadków, składając odpowiedni dokument w trzech egzemplarzach. Znalazłem czas i to zrobiłem. Poszło szybko i bezproblemowo. Dwa akty apostazji wręczyłem księdzu, jeden został dla mnie. Moją decyzję odnotowano w księdze chrztów”.
Oto jedna z wielu wypowiedzi, jakie znaleźć można na stronie internetowej propagującej apostazję, czyli odejście od wiary, wręcz formalne wyparcie się przynależności do Kościoła, a tym samym do Jezusa Chrystusa.
Wiemy dobrze, że coraz więcej ludzi chce się wypisać z Kościoła, czy jak to niektórzy mówią wymazać z ksiąg. Dlaczego tak się dzieje? Jakimi argumentami kierują się ludzi dokonujący apostazji?
Jedni po prostu nie chcą być członkami organizacji, która nie reprezentuje ich światopoglądu. Inni chcą udowodnić, że nie muszą być członkami Kościoła Katolickiego jak ich rodzice czy dziadkowie. Chcą być niezależni i chcą mieć pewność, że nikt z Kościoła Katolickiego niczego od nich nie chce.
To co prawda ogólne argumenty, ale pokazują nam działanie tych, którzy zapierają się Chrystusa, a którzy przecież byli Jego uczniami. I może ktoś spytać, po co mówię o apostazji, o odejściu od wiary?
Podczas Ostatniej Wieczerzy Piotr mówił do Jezusa: „Życie moje oddam za Ciebie”. Jezus mu odpowiedział: „Życie swoje oddasz za Mnie? Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wyprzesz”.
Piękna jest deklaracja Piotra. Z pewnością towarzyszą mu te słowa, gdy zapiera się swojego nauczyciela wobec odźwiernej, ludzi grzejących się przy ogniu czy sługi arcykapłana Kajfasza. Ewangelista Jan pisze krótko o momencie piania koguta: „Piotr znowu zaprzeczył, i zaraz zapiał kogut”. Bardziej wymownie uczynił ewangelista Łukasz, który po wzmiance o pianiu koguta dodaje: „A Pan obrócił się i spojrzał na Piotra. Wspomniał Piotr na słowo Pana[…] I wyszedłszy na zewnątrz, gorzko zapłakał”. Przenikliwe spojrzenie Jezusa tym razem dotknęło Piotra, tego, który wobec swojego Mistrza składał deklaracje wierności.
Takich deklaracji dajemy Jezusowi mnóstwo. Ale czy za słowem idzie czyn? Czy byłbym w stanie faktycznie oddać swoje życie za Chrystusa? Żyjemy niby w czasach wolności religijnej, ale zewsząd słyszy się ciągłe ataki na Ojca Świętego, na biskupów, kapłanów, na zakony, na parafie, na kościelne instytucje, na ludzi wierzących.
Żyjemy poniekąd w czasach męczeńskich, choć może u nas nie prowadzą one jeszcze do przelewu krwi. Kilka lat temu wstrząsnęła nas wzruszającą historia Asii Bibi – dziś już cieszącej się wolnością Pakistanki. To współczesny przykład wierności danej Panu. W swoim więziennym pamiętniku zanotowała: „Wciąż nie wiem, kiedy mnie powieszą, ale pozostańcie w pokoju, moi kochani; pójdę z podniesioną głową, bez lęku, bo będą ze mną nasz Pan i Dziewica Maryja, którzy wezmą mnie w swoje ramiona”. Została oskarżona za bluźnierstwo przeciwko Mahometowi, bo powiedziała, że Jezus Chrystus umarł za jej grzechy i grzechy całego świata, czego nie zrobił Mahomet. Na całym świecie trwa internetowa akcja zbierania podpisów pod listem z prośbą o ułaskawienie chrześcijanki. „…kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych” – mówił Jezus. Czy bylibyśmy w stanie oddać życie za Jezusa? pójść na śmierć? czekać na wyrok?
Święty Piotr, który zaprał się trzykrotnie Jezusa ostatecznie opowiada się za Nim. Po zmartwychwstaniu Jezus trzykrotnie pyta się o jego miłość. „Ty wiesz, że Cię kocham!” – wyznaje Piotr. Człowiek potrzebuje nieraz upadku, aby się odbić od dna i iść dalej już jako wierny świadek. Piotr jest dla nas przykładem nawróconego świadka Jezusa, o którym Jezus mówi, że jest skałą, na której wybuduje Kościół. Trzeba jednak najpierw zapłakać nad swoją niewiernością. Bo przecież nie możemy być pewni swojej wierności i trwania przy Chrystusie, który zachęca nas, by składać świadectwo o Nim, by przyznawać się przed innymi, że jest się Jego uczniem i naśladowcą.
Pytajmy się dziś o naszą więź z Kościołem, o nasze zaangażowanie do budowania jedności i czynienia wszystkiego w miłości na chwałę Boga. Pytajmy się bycie wiernymi świadkami Jezusa w codzienności.
Dlaczego więc dziś tak wiele osób zrywa swoją więź z Kościołem i Chrystusem? Bo przestają kochać, bo patrzą na Kościół wyłącznie jak na instytucję, jak na partię polityczną, z której poglądami mogę się zgadzać, ale nie muszę, a gdy przeszkadzają – zmieniam na inną. Często słyszymy, że miłość jest wymagająca, miłość potrzebuje ofiary… To prawda… Miłość potrzebuje nieustannego przekraczania siebie samego, nawet gdy widzi się zło popełniane u innych i niedociągnięcia.
Ojciec Daniel-Ange w książce „Kościele, radości moja!” umieścił kilka świadectw młodych ludzi, będących podsumowaniem rocznej pracy w założonym przez niego ruchu „Dzieci Światłości”. W jednym z nich czytamy: „Nawet nie wiem, czy kochałam Kościół[…]. Teraz kocham go bardzo mocno i cierpię z Chrystusem z powodu jego ran; czuję się nierozłącznie związana z Kościołem, zrozumiałam, jak bardzo Jezus go kocha! To, co mnie najbardziej zadziwiło, to twarz Kościoła, jaką odkryłam w Rzymie. Kościół kruchy i napastowany, ale zarazem bardzo piękny. Poza tym uderzyło mnie ubóstwo Kościoła i jego kapłanów”.
Myślę, że wielu z nas w swoim życiu już gorzko zapłakało, gdy usłyszało pienie koguta o poranku. Pytanie tylko, czy był to ostatni płacz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz!