„Wychowałem
się w rodzinie katolickiej, byłem nawet ministrantem. Na pewnym
forum internetowym napisałem, iż nie zgadzam się z wieloma
dogmatami ustanowionymi przez Kościół Rzymskokatolicki,
wypominając mu jego historię, skandale. Wyraziłem także swoją
negatywną opinię na temat działalności kleru. Z niektórymi
słowami przesadziłem, ale czasu już nie cofnę.
Wysłałem
link z forum znajomemu księdzu, aby nawiązać dyskusję. Jednak on
się obraził, wyrzucił mnie z ministranctwa i wpiął wypowiedź do
kartotek parafialnych. Następnego dnia miałem spotkanie w cztery
oczy z opiekunem ministrantów i dowiedziałem się, m.in. że nie
jestem już formalnie katolikiem, gdyż wyparłem się wiary (czyli
dokonałem apostazji).
Parę
miesięcy później podczas rozmowy z wyżej wymienionym księdzem
dowiedziałem się, że wyparłem się wiary nieformalnie i jeśli
chcę to mogę to zrobić przed proboszczem.
W
międzyczasie zostałem członkiem jednego z protestanckich Kościołów
w moim mieście. Udałem się do proboszcza i dowiedziałem się, że
akt apostazji mogę dokonać przy obecności dwóch świadków,
składając odpowiedni dokument w trzech egzemplarzach. Znalazłem
czas i to zrobiłem. Poszło szybko i bezproblemowo. Dwa akty
apostazji wręczyłem księdzu, jeden został dla mnie. Moją decyzję
odnotowano w księdze chrztów”.
Oto
jedna z wielu wypowiedzi, jakie znaleźć można na stronie
internetowej propagującej apostazję, czyli odejście od wiary,
wręcz formalne wyparcie się przynależności do Kościoła, a tym
samym do Jezusa Chrystusa.
Wiemy
dobrze, że coraz więcej ludzi chce się wypisać z Kościoła, czy
jak to niektórzy mówią wymazać z ksiąg. Dlaczego tak się
dzieje? Jakimi argumentami kierują się ludzi dokonujący apostazji?
Jedni
po prostu nie chcą być członkami organizacji, która nie
reprezentuje ich światopoglądu. Inni chcą udowodnić, że nie
muszą być członkami Kościoła Katolickiego jak ich rodzice czy
dziadkowie. Chcą być niezależni i chcą mieć pewność, że nikt
z Kościoła Katolickiego niczego od nich nie chce.
To
co prawda ogólne argumenty, ale pokazują nam działanie tych,
którzy zapierają się Chrystusa, a którzy przecież byli Jego
uczniami. I może ktoś spytać, po co mówię o apostazji, o
odejściu od wiary?
Podczas
Ostatniej Wieczerzy Piotr mówił do Jezusa: „Życie moje oddam za
Ciebie”. Jezus mu odpowiedział: „Życie swoje oddasz za Mnie?
Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy
się Mnie wyprzesz”.
Piękna
jest deklaracja Piotra. Z pewnością towarzyszą mu te słowa, gdy
zapiera się swojego nauczyciela wobec odźwiernej, ludzi grzejących
się przy ogniu czy sługi arcykapłana Kajfasza. Ewangelista Jan
pisze krótko o momencie piania koguta: „Piotr znowu zaprzeczył, i
zaraz zapiał kogut”. Bardziej wymownie uczynił ewangelista
Łukasz, który po wzmiance o pianiu koguta dodaje: „A Pan obrócił
się i spojrzał na Piotra. Wspomniał Piotr na słowo Pana[…] I
wyszedłszy na zewnątrz, gorzko zapłakał”. Przenikliwe
spojrzenie Jezusa tym razem dotknęło Piotra, tego, który wobec
swojego Mistrza składał deklaracje wierności.
Takich
deklaracji dajemy Jezusowi mnóstwo. Ale czy za słowem idzie czyn?
Czy byłbym w stanie faktycznie oddać swoje życie za Chrystusa?
Żyjemy niby w czasach wolności religijnej, ale zewsząd słyszy się
ciągłe ataki na Ojca Świętego, na biskupów, kapłanów, na
zakony, na parafie, na kościelne instytucje, na ludzi wierzących.
Żyjemy
poniekąd w czasach męczeńskich, choć może u nas nie prowadzą
one jeszcze do przelewu krwi. Kilka lat temu wstrząsnęła nas
wzruszającą historia Asii Bibi – dziś już cieszącej się
wolnością Pakistanki. To współczesny przykład wierności danej
Panu. W swoim więziennym pamiętniku zanotowała: „Wciąż nie
wiem, kiedy mnie powieszą, ale pozostańcie w pokoju, moi kochani;
pójdę z podniesioną głową, bez lęku, bo będą ze mną nasz Pan
i Dziewica Maryja, którzy wezmą mnie w swoje ramiona”. Została
oskarżona za bluźnierstwo przeciwko Mahometowi, bo powiedziała, że
Jezus Chrystus umarł za jej grzechy i grzechy całego świata, czego
nie zrobił Mahomet. Na całym świecie trwa internetowa akcja
zbierania podpisów pod listem z prośbą o ułaskawienie
chrześcijanki. „…kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę
się i Ja wobec aniołów Bożych” – mówił Jezus. Czy
bylibyśmy w stanie oddać życie za Jezusa? pójść na śmierć?
czekać na wyrok?
Święty
Piotr, który zaprał się trzykrotnie Jezusa ostatecznie opowiada
się za Nim. Po zmartwychwstaniu Jezus trzykrotnie pyta się o jego
miłość. „Ty wiesz, że Cię kocham!” – wyznaje Piotr.
Człowiek potrzebuje nieraz upadku, aby się odbić od dna i iść
dalej już jako wierny świadek. Piotr jest dla nas przykładem
nawróconego świadka Jezusa, o którym Jezus mówi, że jest skałą,
na której wybuduje Kościół. Trzeba jednak najpierw zapłakać nad
swoją niewiernością. Bo przecież nie możemy być pewni swojej
wierności i trwania przy Chrystusie, który zachęca nas, by składać
świadectwo o Nim, by przyznawać się przed innymi, że jest się
Jego uczniem i naśladowcą.
Pytajmy
się dziś o naszą więź z Kościołem, o nasze zaangażowanie do
budowania jedności i czynienia wszystkiego w miłości na chwałę
Boga. Pytajmy się bycie wiernymi świadkami Jezusa w codzienności.
Dlaczego
więc dziś tak wiele osób zrywa swoją więź z Kościołem i
Chrystusem? Bo przestają kochać, bo patrzą na Kościół wyłącznie
jak na instytucję, jak na partię polityczną, z której poglądami
mogę się zgadzać, ale nie muszę, a gdy przeszkadzają –
zmieniam na inną. Często słyszymy, że miłość jest wymagająca,
miłość potrzebuje ofiary… To prawda… Miłość potrzebuje
nieustannego przekraczania siebie samego, nawet gdy widzi się zło
popełniane u innych i niedociągnięcia.
Ojciec
Daniel-Ange w książce „Kościele, radości moja!” umieścił
kilka świadectw młodych ludzi, będących podsumowaniem rocznej
pracy w założonym przez niego ruchu „Dzieci Światłości”. W
jednym z nich czytamy: „Nawet nie wiem, czy kochałam Kościół[…].
Teraz kocham go bardzo mocno i cierpię z Chrystusem z powodu jego
ran; czuję się nierozłącznie związana z Kościołem,
zrozumiałam, jak bardzo Jezus go kocha! To, co mnie najbardziej
zadziwiło, to twarz Kościoła, jaką odkryłam w Rzymie. Kościół
kruchy i napastowany, ale zarazem bardzo piękny. Poza tym uderzyło
mnie ubóstwo Kościoła i jego kapłanów”.
Myślę,
że wielu z nas w swoim życiu już gorzko zapłakało, gdy usłyszało
pienie koguta o poranku. Pytanie tylko, czy był to ostatni płacz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz!