Na
weselu w Kanie Galilejskiej, gdy zabrakło wina, Maryja powiedziała
do sług „zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. A mówiła o
wypełnieniu poleceń Jezusa. Ona pierwsza jako wybrana spośród
innych niewiast Izraela odpowiedziała na Boże wezwanie. „Oto ja
służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego”
Maryja staje przed nami jako posłuszna niewiasta, która chce
wypełnić wolę Boga, choć nie zrozumiałą i do wypełniania
Bożych planów zachęca innych.
Wiemy
dobrze, że nie zawsze z łatwością przychodzi nam wypełniać wolę
Pana Boga w naszym życiu. Łatwiej jest, kiedy nasze plany pokrywają
się z planami Boga, trudniej jednak, jeśli Bóg zaplanował dla nas
coś innego. Ale Bóg dla wszystkich zaplanował drogę dojścia na
spotkanie z Nim samym. Dlatego dziś możemy się pytać o naszą
wierność w kroczeniu drogą Bożych planów i obietnic.
Na
przestrzeni wieków, a i ostatnich lat spotykamy wiele osób, które
odpowiedziały w pełni na głos Bożego wołania, na wypełnienie
wszystkiego, co mówi Pan. Dla wielu z nas najlepszym przykładem
jest św. Jan Paweł II, który za dewizę, motto swojej posługi
wybrał słowa „Totus Tuus”. Te dwa łacińskie słowa
zaczerpnięte zostały z modlitwy świętego Ludwika Marii Grignion
de Montfort z Traktatu o prawdziwym nabożeństwie
do Najświętszej Maryi Panny. Modlitwa ta brzmi: Totus Tuus ergo sum
et omnia mea Tua sunt. Accipio Te in mea omnia. Praebe mihi cor Tuum,
Maria. - Jestem cały Twój i wszystko, co moje, do Ciebie należy.
Przyjmuję Ciebie całym sobą. Daj mi Swoje serce, Maryjo.
Zawsze
postać Jana Pawła II wzbudzała i wzbudza we mnie wiele emocji,
bowiem życie świętego papieża-Polaka pokazuje jak bardzo ukochał
Boga, pokazuje jak oddał Mu się bezgranicznie, jak pokochał też
Maryję. W tej modlitwie słowa „Daj mi Swoje serce, Maryjo” jest
prośbą o pokochanie Boga taką miłością jak Ona. Maryja jest
więc dla nas wzorem bezgranicznej miłości, serca czystego,
zdolnego ukochać świat.
W
jednej z religijnych piosenek młodzieżowych usłyszeć można
słowa: „Jak to dobrze w Matce Boga, także swoją Matkę mieć,
przez otwarte Jej ramiona wprost w ramiona Ojca biec.” Nie byłoby
to możliwe, gdybyśmy nie prosili Maryi o Jej serce. Uczy nas Maryja
jak każdego dnia odpowiadać na Boże wezwania, na Boże światła w
naszym życiu, na Bożą wolę. Maryja jest dla nas wszystkich
niedoścignionym wzorem posłuszeństwa i oddania. Jest dla nas
Matką, która jest blisko. I co więcej, jest dla nas Matką, bo tak
chciał Jezus.
Egzekucję
skazańców wykonywano zawsze publicznie, wśród licznie zebranych
tłumów – przypadkowych przechodniów, którzy szli popatrzeć,
jak również oskarżycieli, którzy pojawiali się dla dopilnowania
wykonania wyroku oraz bliskich, którzy towarzyszyli skazańcom w ich
ostatniej drodze – drodze krzyżowej. Ewangelista Jan podaje, że
pod krzyżem znalazły się niewiasty, wśród nich Matka Jezusa oraz
umiłowany uczeń.
„Kiedy
więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego
miłował, rzekł do Matki: ‘Niewiasto, oto syn Twój’. Następnie
rzekł do ucznia: ‘Oto Matka twoja’.
W
tym krótkim słowie Boga, jak to mówimy w testamencie Jezusa z
krzyża, zawarta jest prawda naszego bycia dziećmi Maryi. Ona,
której miecz boleści przeszywał duszę, przyjmuje na siebie
niezliczone rzesze dzieci. I dlatego przez czułe serce Matki, Maryi,
możemy dojść do Boga. To dlatego przez wstawiennictwo Maryi możemy
wyprosić tak wiele potrzebnych łask. Ta, która towarzyszyła
Jezusowi od chwili zwiastowania, aż po Jego złożenie w grobie, a
później oczekiwała na zesłanie Pocieszyciela, teraz oręduje za
nami w Niebie.
W
nabożeństwie gorzkich żali spotykamy Maryję jako dorosłą,
dojrzałą kobietę, mającą blisko pięćdziesiąt lat. Ale w tym
szczególnym czasie widzimy Ją także jako młodą dziewczynę,
której Anioł obwieszcza wielką radość. Jutro liturgicznie
obchodzić będziemy uroczystość Zwiastowania Pańskiego, czyli
tajemnicę wcielenia Bożego Syna.
Nie
trudno chyba wyobrazić sobie ból, jaki musiała przezywać Maryja
Matka, która widziała Jezusa biczowanego, torturowanego, ciąganego
za włosy, kopanego, opluwanego i poniżanego, a w końcu niosącego
drewnianą blisko pięćdziesięciokilogramową belkę, do której
zostały przybite ręce… Ból matki po stracie syna, po stracie
dziecka.
Tak
wiele matek płacze dziś, bo straciły swoje ukochane dzieci. Tak
wiele matek cierpi, bo synowie i córki wyrzekają się własnych
matek. Co raz więcej matek doznaje pogardy ze strony swoich dzieci,
którym przecież dały życie. Ale dziś również tak wiele matek
chce zabić swoje dziecko, które nosi pod swym sercem. A przecież
życie ludzkie jest święte i człowiekiem jest się zawsze – od
poczęcia do naturalnej śmierci. Dlaczego więc tak wiele kobiet
chce poddać się aborcji, chce zabić nowe życie.
Opowiadał
mi niegdyś kolega – dziś także ksiądz – który jechał
autobusem, co miało miejsce podczas podróży. Opowiadał o rozmowie
telefonicznej prowadzonej przez jednego z mężczyzn,
przygotowującego jakąś kobietę na aborcję, która miała się
odbyć za dwie godziny. Jechała na zabieg. „Osiemset pięćdziesiąt
złotych. Ale ze względu na szybki czas zabiegu, można
wynagrodzić lekarza dodatkowo”. Mężczyzna mówił o mającej
dokonać się aborcji ze spokojem i otwarcie. Osiemset pięćdziesiąt
złotych – tyle było warte życie tego dziecka.
W
roku 1991 w Radomiu, wspominany już dziś św. Jan Paweł II,
zagorzały obrońca życia, podczas homilii powiedział: „Do tego
cmentarzyska ofiar ludzkiego okrucieństwa w naszym stuleciu dołącza
się inny wielki cmentarz: cmentarz nienarodzonych, cmentarz
bezbronnych, których twarzy nie poznała własna matka, godząc się
lub ulegając presji, aby zabrano im życie, zanim się jeszcze
narodzą”. Te słowa są wciąż aktualne. Do cmentarzyska masowych
mordów z czasów II wojny światowej, dochodzi coraz więcej ofiar.
Tymi ofiarami są dzieci, niewinne Boże stworzenia.
A
przecież mogły żyć! Kobieta, decydująca się na aborcję ma
wiele rozwiązań. Może przecież urodzić dziecko i pozostawić je
w szpitalu, zrzecz się dziecka i oddać je do adopcji. Powstaje też
coraz więcej Okien życia, gdzie można oddać tzw. „niechciane
dziecko”. Będzie ono mogło żyć i rozwijać się. Ktoś może je
pokochać.
Jutro
obchodzić będziemy Dzień Życia. Pewnie – jak co roku – nie
braknie manifestacji Polaków, szczególnie kobiet walczących o
prawo do aborcji. Chciałbym tylko przypomnieć, że aborcja należy
do grzechów przeciwko życiu. Zaciągnięcie na siebie grzechu
aborcji pociąga za sobą karę ekskomuniki dla wszystkich włączonych
w aborcję, którzy świadomie i dobrowolnie biorą udział w
zabiegu.
Jako
ludzie wierzący możemy jutro podjąć dzieło duchowej adopcji.
Wielu jest to dobrze znane dzieło modlitewnego wsparcia dla dziecka
zagrożonego zabiciem, ale również dla rodziców tego dziecka. W
ten sposób możemy pomóc jakiemuś nieznanemu dziecku przyjść na
świat. Natomiast 9 czerwca br. został zaplanowany w Gorzowie Wlkp.
marsz poparcia dla życia od poczęcia do naturalnej śmierci i dla
obrony instytucji rodziny. Już dziś czujmy się zaproszeni do
udziału w tym marszu, aby próbować powstrzymać powiększanie się
cmentarzysk, o których mówił św. Jan Paweł II.
Maryja
staje się dla nas Matką, Matką naszego życia. Troszczmy się więc
kochani o własne życie i wierność w wypełnianiu Bożych słów.
Ale troszczmy się również o życie innych, o życie bezbronnych. I
weźmy Maryję do siebie, bo z Jej pomocą wygramy życie. W jednej z
piosenek Marcina Gajdy, wykonywanej przez Wspólnotę Miłości
Ukrzyżowanej usłyszeć możemy słowa: „Maryjo
weź mnie za rękę/ Podprowadź
pod Twego syna, / Przyciśnij mnie do drewna, /Niech spłynie Krew i
mnie oczyści”. Prośmy, aby wszystkich, którzy mają na dłoniach
krew niewinnych, Matka Zbawiciela podprowadziła do Chrystusa, aby
dostąpili szczerego nawrócenia i żalu za grzech aborcji. Niech też
Maryja wyprasza odwagę do urodzenia dla tych matek, które nie chcą
swoich dzieci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz!