niedziela, 24 marca 2019

Maryja - Życie - Kazanie Pasyjne


Na weselu w Kanie Galilejskiej, gdy zabrakło wina, Maryja powiedziała do sług „zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. A mówiła o wypełnieniu poleceń Jezusa. Ona pierwsza jako wybrana spośród innych niewiast Izraela odpowiedziała na Boże wezwanie. „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego” Maryja staje przed nami jako posłuszna niewiasta, która chce wypełnić wolę Boga, choć nie zrozumiałą i do wypełniania Bożych planów zachęca innych.
Wiemy dobrze, że nie zawsze z łatwością przychodzi nam wypełniać wolę Pana Boga w naszym życiu. Łatwiej jest, kiedy nasze plany pokrywają się z planami Boga, trudniej jednak, jeśli Bóg zaplanował dla nas coś innego. Ale Bóg dla wszystkich zaplanował drogę dojścia na spotkanie z Nim samym. Dlatego dziś możemy się pytać o naszą wierność w kroczeniu drogą Bożych planów i obietnic.
Na przestrzeni wieków, a i ostatnich lat spotykamy wiele osób, które odpowiedziały w pełni na głos Bożego wołania, na wypełnienie wszystkiego, co mówi Pan. Dla wielu z nas najlepszym przykładem jest św. Jan Paweł II, który za dewizę, motto swojej posługi wybrał słowa „Totus Tuus”. Te dwa łacińskie słowa zaczerpnięte zostały z modlitwy świętego Ludwika Marii Grignion de Montfort z Traktatu o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny. Modlitwa ta brzmi: Totus Tuus ergo sum et omnia mea Tua sunt. Accipio Te in mea omnia. Praebe mihi cor Tuum, Maria. - Jestem cały Twój i wszystko, co moje, do Ciebie należy. Przyjmuję Ciebie całym sobą. Daj mi Swoje serce, Maryjo.
Zawsze postać Jana Pawła II wzbudzała i wzbudza we mnie wiele emocji, bowiem życie świętego papieża-Polaka pokazuje jak bardzo ukochał Boga, pokazuje jak oddał Mu się bezgranicznie, jak pokochał też Maryję. W tej modlitwie słowa „Daj mi Swoje serce, Maryjo” jest prośbą o pokochanie Boga taką miłością jak Ona. Maryja jest więc dla nas wzorem bezgranicznej miłości, serca czystego, zdolnego ukochać świat.
W jednej z religijnych piosenek młodzieżowych usłyszeć można słowa: „Jak to dobrze w Matce Boga, także swoją Matkę mieć, przez otwarte Jej ramiona wprost w ramiona Ojca biec.” Nie byłoby to możliwe, gdybyśmy nie prosili Maryi o Jej serce. Uczy nas Maryja jak każdego dnia odpowiadać na Boże wezwania, na Boże światła w naszym życiu, na Bożą wolę. Maryja jest dla nas wszystkich niedoścignionym wzorem posłuszeństwa i oddania. Jest dla nas Matką, która jest blisko. I co więcej, jest dla nas Matką, bo tak chciał Jezus.
Egzekucję skazańców wykonywano zawsze publicznie, wśród licznie zebranych tłumów – przypadkowych przechodniów, którzy szli popatrzeć, jak również oskarżycieli, którzy pojawiali się dla dopilnowania wykonania wyroku oraz bliskich, którzy towarzyszyli skazańcom w ich ostatniej drodze – drodze krzyżowej. Ewangelista Jan podaje, że pod krzyżem znalazły się niewiasty, wśród nich Matka Jezusa oraz umiłowany uczeń.
„Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: ‘Niewiasto, oto syn Twój’. Następnie rzekł do ucznia: ‘Oto Matka twoja’.
W tym krótkim słowie Boga, jak to mówimy w testamencie Jezusa z krzyża, zawarta jest prawda naszego bycia dziećmi Maryi. Ona, której miecz boleści przeszywał duszę, przyjmuje na siebie niezliczone rzesze dzieci. I dlatego przez czułe serce Matki, Maryi, możemy dojść do Boga. To dlatego przez wstawiennictwo Maryi możemy wyprosić tak wiele potrzebnych łask. Ta, która towarzyszyła Jezusowi od chwili zwiastowania, aż po Jego złożenie w grobie, a później oczekiwała na zesłanie Pocieszyciela, teraz oręduje za nami w Niebie.
W nabożeństwie gorzkich żali spotykamy Maryję jako dorosłą, dojrzałą kobietę, mającą blisko pięćdziesiąt lat. Ale w tym szczególnym czasie widzimy Ją także jako młodą dziewczynę, której Anioł obwieszcza wielką radość. Jutro liturgicznie obchodzić będziemy uroczystość Zwiastowania Pańskiego, czyli tajemnicę wcielenia Bożego Syna.
Nie trudno chyba wyobrazić sobie ból, jaki musiała przezywać Maryja Matka, która widziała Jezusa biczowanego, torturowanego, ciąganego za włosy, kopanego, opluwanego i poniżanego, a w końcu niosącego drewnianą blisko pięćdziesięciokilogramową belkę, do której zostały przybite ręce… Ból matki po stracie syna, po stracie dziecka.
Tak wiele matek płacze dziś, bo straciły swoje ukochane dzieci. Tak wiele matek cierpi, bo synowie i córki wyrzekają się własnych matek. Co raz więcej matek doznaje pogardy ze strony swoich dzieci, którym przecież dały życie. Ale dziś również tak wiele matek chce zabić swoje dziecko, które nosi pod swym sercem. A przecież życie ludzkie jest święte i człowiekiem jest się zawsze – od poczęcia do naturalnej śmierci. Dlaczego więc tak wiele kobiet chce poddać się aborcji, chce zabić nowe życie.
Opowiadał mi niegdyś kolega – dziś także ksiądz – który jechał autobusem, co miało miejsce podczas podróży. Opowiadał o rozmowie telefonicznej prowadzonej przez jednego z mężczyzn, przygotowującego jakąś kobietę na aborcję, która miała się odbyć za dwie godziny. Jechała na zabieg. „Osiemset pięćdziesiąt złotych. Ale ze względu na szybki czas zabiegu, można wynagrodzić lekarza dodatkowo”. Mężczyzna mówił o mającej dokonać się aborcji ze spokojem i otwarcie. Osiemset pięćdziesiąt złotych – tyle było warte życie tego dziecka.
W roku 1991 w Radomiu, wspominany już dziś św. Jan Paweł II, zagorzały obrońca życia, podczas homilii powiedział: „Do tego cmentarzyska ofiar ludzkiego okrucieństwa w naszym stuleciu dołącza się inny wielki cmentarz: cmentarz nienarodzonych, cmentarz bezbronnych, których twarzy nie poznała własna matka, godząc się lub ulegając presji, aby zabrano im życie, zanim się jeszcze narodzą”. Te słowa są wciąż aktualne. Do cmentarzyska masowych mordów z czasów II wojny światowej, dochodzi coraz więcej ofiar. Tymi ofiarami są dzieci, niewinne Boże stworzenia.
A przecież mogły żyć! Kobieta, decydująca się na aborcję ma wiele rozwiązań. Może przecież urodzić dziecko i pozostawić je w szpitalu, zrzecz się dziecka i oddać je do adopcji. Powstaje też coraz więcej Okien życia, gdzie można oddać tzw. „niechciane dziecko”. Będzie ono mogło żyć i rozwijać się. Ktoś może je pokochać.
Jutro obchodzić będziemy Dzień Życia. Pewnie – jak co roku – nie braknie manifestacji Polaków, szczególnie kobiet walczących o prawo do aborcji. Chciałbym tylko przypomnieć, że aborcja należy do grzechów przeciwko życiu. Zaciągnięcie na siebie grzechu aborcji pociąga za sobą karę ekskomuniki dla wszystkich włączonych w aborcję, którzy świadomie i dobrowolnie biorą udział w zabiegu.
Jako ludzie wierzący możemy jutro podjąć dzieło duchowej adopcji. Wielu jest to dobrze znane dzieło modlitewnego wsparcia dla dziecka zagrożonego zabiciem, ale również dla rodziców tego dziecka. W ten sposób możemy pomóc jakiemuś nieznanemu dziecku przyjść na świat. Natomiast 9 czerwca br. został zaplanowany w Gorzowie Wlkp. marsz poparcia dla życia od poczęcia do naturalnej śmierci i dla obrony instytucji rodziny. Już dziś czujmy się zaproszeni do udziału w tym marszu, aby próbować powstrzymać powiększanie się cmentarzysk, o których mówił św. Jan Paweł II.
Maryja staje się dla nas Matką, Matką naszego życia. Troszczmy się więc kochani o własne życie i wierność w wypełnianiu Bożych słów. Ale troszczmy się również o życie innych, o życie bezbronnych. I weźmy Maryję do siebie, bo z Jej pomocą wygramy życie. W jednej z piosenek Marcina Gajdy, wykonywanej przez Wspólnotę Miłości Ukrzyżowanej usłyszeć możemy słowa: „Maryjo weź mnie za rękę/ Podprowadź pod Twego syna, / Przyciśnij mnie do drewna, /Niech spłynie Krew i mnie oczyści”. Prośmy, aby wszystkich, którzy mają na dłoniach krew niewinnych, Matka Zbawiciela podprowadziła do Chrystusa, aby dostąpili szczerego nawrócenia i żalu za grzech aborcji. Niech też Maryja wyprasza odwagę do urodzenia dla tych matek, które nie chcą swoich dzieci.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz!