Dziś miałem wygłosić homilię podczas Mszy świętej an cmentarzu... Oczywiście, jak to bywa najczęściej we Wszystkich Świętych - padał deszcz. Mszy nie było. Publikuję więc treść homilii. Kilka słów zamyślenia nad życiem i śmiercią, a przede wszystkim nad świętością, która jest dla każdego człowieka. Na początek dzisiejsza ewangelia - błogosławieństwa w wersji muzycznej. Na końcu znajdziecie piosenkę zespołu 2Tm2,3, która nawiązuje do pierwszego czytania wyjętego z Apokalipsy według świętego Jana.
Drodzy
bracia i siostry!
Pytamy się dziś o sens ludzkiej
śmierci, o ten moment, którego większość z nas się boi, ale do którego każdy z
nas jest wezwany. Pytamy się dziś również o „świętych obcowanie” pośród nas.
Dlaczego?
Jesień, przemijanie natury,
opadające liście, pożółkła trawa, puste pola, chłód i nie-pogoda towarzyszą
naszym rozważaniom. Tak więc otaczający nas świat, przyczynia się do wzbudzenia
refleksji nad przemijaniem ludzkiego życia, a dzisiejsza Uroczystość Wszystkich
Świętych do zastanowienia się nad świętością.
Niewątpliwie przytłacza nas śmierć
kogoś bliskiego. Ludzkie łzy cisną się do oczu, bo więcej nie zobaczymy naszego
dziadka, babci, matki, ojca, dziecka, przyjaciela. Może te łzy płyną nam, bo
więcej nie będziemy mogli powiedzieć jak bardzo kochamy, jak bardzo dziękujemy.
Ale może komuś łzy będą przypominać, że stracił kogoś, z kim był skłócony, a
nie zdążył się pojednać. Może śmierć kogoś bliskiego jest nam potrzebna, byśmy
sami odbili się od dna naszego próżnego życia, od zaspokajania własnych
potrzeb, pragnień. Może śmierć sąsiada czy krewnego uzmysłowi nam, że nie warto
za wszelką cenę uwijać sobie ciepłego gniazdka, troszczyć się zbytnio o to, co
ludzkie, co przemijające. Może wzbudzi się w nas refleksja, że śmierć jest
nieodłącznym faktem naszego życia. Chrystus mówi jasno „Czuwajcie i bądźcie
gotowi, bo nie znacie dnia ani godziny…”.
Dlaczego więc nie czuwamy? Dlaczego
więc nie jesteśmy gotowi na spotkanie ze Stwórcą? Bo jesteśmy leniwi, oziębli, bo
twierdzimy, że mamy jeszcze czas. Kiedyś też myślałem, że mam jeszcze czas na
myślenie o śmierci, na szykowanie się na śmierć. Ale kiedy kilkoro moich
rówieśników, kolegów, koleżanek, w różnych sytuacjach straciło życie,
uświadomiłem sobie, że i mnie może to spotkać w każdej chwili. I zapewne wielu
tutaj obecnych, dopiero po śmierci bliskich, zaczyna zastanawiać się nad sensem
własnej śmierci. Jak więc przygotować się do spotkania z Bogiem? Jak żyć, by
móc za świętym Pawłem powiedzieć: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg
ukończyłem, wiary ustrzegłem.”? Z pomocą przychodzi nam rzesza kanonizowanych i
beatyfikowanych mężczyzn i kobiet, którzy od wieków uczą nas miłości do Boga.
Dziś niebo huczy z radości, bo
wspominamy Wszystkich Świętych, nie tylko tych wyniesionych przez Kościół na
ołtarze, ale wspominamy wszystkich nieznanych nam świętych, których imiona zna
Bóg. Dzisiejsza Ewangelia, odczytana przed chwilą przez kapłana uzmysławia nam,
że dla tej rzeszy wyniesionych na ołtarze, ewangeliczne błogosławieństwa były
kanonem postępowania. A to jest dowodem, że skoro tak wielu osobom udało się
żyć zgodnie ze słowami Chrystusa, to i nam może się to udać. Tak, drodzy bracia
i siostry: świętość jest dla każdego z nas! Każdy człowiek został powołany do
świętości. Ale to od nas zależy, czy wygramy zawody, w których startujemy.
Nasze postępowanie, nasze działanie wpływa nie tylko na własne życie, ale i na
życie całej wspólnoty – począwszy od wspólnoty rodzinnej, przez wspólnotę
parafialną, po szeroko rozumianą wspólnotę społeczną.
To
wy, rodzice, posyłacie swoje dzieci na katechezę, by ucząc się o Panu Bogu,
wzrastały w świętości. Ale nie będą wzrastać, gdy zabraknie waszego świadectwa,
gdy zabraknie waszego słowa, gdy zabraknie waszego życia Ewangelią. Trzeba nam
się troszczyć o młode pokolenia. Trzeba nam wiedzieć, że światem nie rządzi
tylko pieniądz, władza, rozpusta i własne „ja”. I może dziś przychodzimy na
cmentarz tylko dlatego, że taki jest zwyczaj, bo tak trzeba. Najpiękniejszy
pomnik, kostka wyłożona wokół grobu, znicze i kwiaty nie mają żadnej wartości,
jeśli zabraknie modlitwy za zmarłych. To wszystko jest potrzebne nam, żyjącym.
Zmarli potrzebują modlitwy i naszej pamięci, ale nie tylko przez dwa dni w
roku. Częściej, nieustannie.
Tak
liczne zastępy świętych i błogosławionych, tych znanych i tych, których imiona
zna tylko Bóg, pokazują nam, jak żyć, jak trwać przy Chrystusie, mimo tego, że
świat proponuje wiele atrakcyjnych alternatyw. A przecież Jan Apostoł, dziś
przytaczany w czytaniach, mówi, że „każdy zaś, kto pokłada w Nim – czyli w
Chrystusie – nadzieję, uświęca się”.
Co
to znaczy pokładać nadzieję w Chrystusie? To bezgraniczne oddanie się Bogu, to
postawienie Boga jako najwyższej i najważniejszej wartości w naszym życiu, to
kierowanie się przykazaniami, które dał człowiekowi, to w końcu zaufanie Bogu,
że życie na ziemi, to pewien etap, który człowiek musi przejść, by móc się
spotkać ze swoim Stwórcą. Pięknie te słowa potwierdza święta Teresa od
Dzieciątka Jezus, która powiedziała: „Ja nie umieram, ja wchodzę w życie”.
Niech
więc te słowa będą dla nas zapewnieniem, że życie ludzkie się nie kończy z
chwilą ustania akcji serca i pnia mózgu, ale wtedy właśnie następuje
zjednoczenie z Bogiem, rozpoczyna się życie wieczne bez cierpienia, bez bólu i
rozterek dnia codziennego. Życzę więc wam wszystkim, bracia i siostry, byście
trwali przy Bogu na wzór świętych, byście cieszyli się i radowali
chrześcijańskim życiem, pamiętając o tym, że w niebie czeka nas wielka nagroda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz!