niedziela, 26 maja 2013

List do mamy

Mój ostatni wpis widnieje pod datą 18 marca. Zamieściłem go kilkanaście godzin po śmierci mojej Mamy. Straciłem Mamę... Umarła... Odeszła do Pana... Każda śmierć jest zbyt wczesna. Po ludzku wciąż jest to dla mnie trudny czas, ciężki czas. Czas próby wiary. Od tamtej niedzieli, 17 marca, słowa piosenki Violetty Villas nabrały dla mnie nowego znaczenia... Trudno cokolwiek napisać, przeżyliśmy trudne i smutne chwile, ale jestem pełen nadziei, że Mamie jest teraz lepiej niż kiedykolwiek...

W marcu, dokładnie dwunastego, prowadziłem wielkopostny dzień skupienia dla uczniów jednej z gorzowskich szkół i podczas konferencji dla gimnazjalistów mówiłem o całej sytuacji, że bardzo chciałbym usłyszeć teraz głos Mamy, szczególnie teraz, gdy jest w śpiączce podłączona pod aparaturą... Nie usłyszałem więcej głosu Mamy, nie byłem przy Niej, gdy Pan zabierał Ją do siebie... Każde wspomnienie ciśnie jeszcze łzę na oko. Czy długo tak jeszcze? Nie wiem...

Tegoroczny Dzień Matki, jest zupełnie inny, niż pozostałe. Zresztą zeszłoroczny też był inny, bo był to dzień moich święceń kapłańskich. Tak więc w pierwszym roku kapłaństwa zmarła Mama. Nie zobaczy moich pierwszych przenosin na inną parafię, nie zobaczy w przyszłości pierwszego probostwa, nie będzie obecna przy jubileuszach. Ale będzie inaczej obecna, jest inaczej obecna.

Trzeba swoje wypłakać i wycierpieć. Ale trzeba też wciąż pamiętać przed Panem. Dziękuję wszystkim kapłanom, którzy odprawili Eucharystię w intencji Mamy. Szczególnie ks. Piotrowi za msze w czasie choroby i wszelkie wsparcie mnie i najbliższych.

To tyle na dziś. I na koniec: Mamo, Ty czuwałaś




2 komentarze:

  1. 18 marca..... dla mnie również był swoistym Wielkim Piątkiem... nadal jest to trudny czas... Myślami i modlitwą jestem z Tobą ks. Maćku.

    OdpowiedzUsuń
  2. W naszej rodzince w świto Trzech Króli odeszła moja teściowa. Znałam ją co prawda dwa lata, ale stwierdzam z czystym sumieniem, że to złota kobieta. Nauczyła mnie przede wszystkim cierpliwości i wyciszenia przez te dwa lata. Może przedtem była zbyt narwaną dorosłą kobietą myślącą jeszcze jak nastolatek... A teraz gdy mam męża i naszego Maciusia - tak inaczej patrzę na świat, chyba bardziej właśnie z pokorą...

    Moja mama żyje, choć za granicą spędza 80% swojego teraźniejszego życia, mamy z nią kontakt mailowy i telefoniczny. I nie wyobrażam sobie gdybym jej nie miała.. to mój taki "mentor" w sprawach macierzyństwa (bo jestem mamą dopiero 16 miesięcy.

    A co do Dnia Matki - tegoroczny zachowa się w mojej pamięci na bardzo długo :)) W ten dzień odbył się Sakrament Chrztu Świętego naszego Maciusia - i ksiądz właśnie mu go udzielał :)) Także dzień jest godny zapamiętania :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz!