sobota, 30 sierpnia 2014

Naśladowanie Jezusa

W perykopie biblijnej na XXII Niedzielę Zwykłą czytamy, że Jezus zapowiada swoją mękę, ale również swoje zmartwychwstanie. Konieczność takiej, a nie innej historii zbawienia, nie podoba się jednak Piotrowi, który upomina Jezusa. Piotr chciał Jezusa zwycięskiego, a widzi Go w tej rozmowie jako upadającego.

"Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie". Bo jak to? Tak po prostu wielki Pan, Mistrz, Nauczyciel ma cierpieć i zginąć? A co ze wszystkimi cudami i znakami dokonanymi dotychczas? Co teraz z nami będzie? Przecież tak fajnie nam było. Byliśmy zapraszani na uczty, byliśmy podziwiani, mieliśmy wyrobioną markę i renomę. A tu tak po prostu mówisz Jezu, że musisz umrzeć? Chcesz nas zostawić właśnie teraz? Przecież nie poradzimy sobie bez Ciebie - zbyt mało w nas pewności siebie. I co to znaczy, że trzeciego dnia zmartwychwstaniesz? Jak to? 
"Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie". Piotrze, czy ty się nie pomyliłeś? Czyż za mało do was mówiłem, że tak musi się stać? Zejdź mi z oczu, idź za Mną, znaj swoje miejsce. Ja Jestem Pan i nie ma innego! Zaufaj a żyć będziesz! Piotrze, przecież tak długo jesteś przy Mnie, a teraz Mnie upominasz? Nie zatrzymuj Mnie, bo pragnę swoje życie oddać za ciebie i każdego człowieka. Piotrze, ty idź za Mną! To ja Jestem twoim Panem, Mistrzem i Nauczycielem. Jeśli chcesz pójść za Mną, posłuchaj Mnie do końca. 
Pierwszy rzut oka na słowa Jezusa snuje nam domysł, że On tylko gani Piotra. Ale kiedy czytamy kolejne wersety ukazuje się sens dzisiejszego fragmentu. W przekładzie greckim czy łacińskim Pisma Świętego doszukujemy się innego tłumaczenia odpowiedzi Jezusa skierowanej do Piotra. Piotr musiał usłyszeć "idź za Mnie, idź za Mną", co nabiera sensu z kolejnymi wersetami.  
"Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje." 
Jezus stawia więc warunki, jakie trzeba spełnić, by być Jego uczniem. Są to tylko (a może aż) trzy warunki. Pierwszy: zaprzeć się samego siebie! To nic innego jak wciąż rezygnować z siebie, ze swoich pomysłów, ze swoich "upomnień" Boga. Drugi: brać swój krzyż. Trudno zgodzić się na cierpienie, na trudności. Ale cierpliwe znoszenie cierpień owocuje. Sumienne wykonywanie swoich codziennych obowiązków skutkuje błogosławieństwem. I trzeci warunek: naśladowanie Pana! To ciągłe chodzenie w obecności Boga, ciągłe realizowanie miłości bliźniego, niejednokrotnie niełatwej. Dopiero, gdy spełnimy te trzy warunki, możemy powiedzieć o sobie, że jesteśmy uczniami Jezusa. Tymi, którzy chcą tracić siebie i swoje życie, by odnieść duchowy sukces. "Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi, i wtedy odda każdemu według jego postępowania". 
Panie Jezu, gdy przyjdziesz w chwale, wezwij mnie, z moimi czynami. Patrz, proszę Cię, tylko na to, co było realizacją miłości. Niech moje dobre czyny wychodzą Tobie na spotkanie. 
Błogosławionej Niedzieli!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz!